Jak zabezpieczyć ogród przed suszą

Już po wiośnie, zaczyna się lato. Czekają nas wakacje, wyjazdy na urlopy i upalne letnie dni. Ostatnie lata pokazały, jak wysokie potrafią być letnie temperatury. A przecież nikt nie chce po przyjeździe zastać spalonego słońcem i wyschniętego ogrodu.

Pomyślmy wiec o nawadnianiu naszego skrawka raju. Nie musimy od razu inwestować w bardzo drogie, w pełni automatyczne systemy nawadniające, choć zapewne takie właśnie są najskuteczniejsze. Ale wiadoma, nie każdy ma kilka tysięcy wolnej gotówki. Gdy jednak nie możemy liczyć na znajomych, którzy zajmą się podlewaniem naszych najcenniejszych okazów, bez wydatków trudno się obejść.  Podpowiem jednak, jak zdobić to stosunkowo niewielkim kosztem, a z dużą skutecznością.
Zacznijmy od przeglądu, które rośliny w naszym ogrodzie są najbardziej wrażliwe na wyschnięcie, na których nam najbardziej zależy. Aby zapewnić im podlewanie w czasie naszej nieobecności, musimy się zaopatrzyć w trzy podstawowe elementy: programator montowany na kran z wodą, wąż z szybkozłączkami i rurę nawadniającą- kroplującą lub pocącą wodę. 
Programator zasilany bateryjką zwykle 9V , montujemy na zewnętrzny kran. Ustawiamy program nawadniania, np. dwa razy dziennie o 6 i 18 godzinie, przy czasie nawadniania 1 godzina. Odkręcamy wodę w kranie. Elektrozawór w programatorze otworzy się i puści wodę tylko w nastawionym przez nas czasie. 
Do programatora za pomocą szybkozłączek podpinamy węża, którego długość dobieramy do wielkości ogrodu i odległości do podlewanych roślin. Drugi  koniec węża podpinamy do rury kroplującej, którą rozłożyliśmy na ziemi, wśród roślin które chcemy podlewać. Rura taka ma zwykle 50 m długości i podleje wiele roślin rosnących w jej zasięgu.
Ten najprostszy system , pozwoli zapewnić roślinom dostateczną ilość wody w czasie naszej nieobecności. Możemy oczywiście go wzbogacać o kolejne elementy, typu liść elektroniczny wyłączający podlewanie w czasie deszczu, czy zraszacze podlewające trawnik. Niemniej każdy dodatkowy element, to następny wydatek, więc na początek zacznijmy od podstaw. Ten podstawowy zestaw, to maksymalnie koszt 500zł, a zwykle węża do podlewania już mamy.
No i pamiętajmy, że podlewanie przyda nam się nie tylko przy wyjazdach, ale też znacznie ułatwi nam dostarczenie wody roślinom na co dzień. Już tegoroczna wiosna pokazała, że bez podlewania rododendrony i azalie omdlewają i zrzucają ledwo rozwinięte kwiaty. A trudno jest codziennie poświęcić godzinę lub dwie, aby dobrze podlać rośliny.
Pamiętajmy też o nawozach. Jeśli zastosowaliśmy Osmocote, to już nic nie trzeba robić, jeśli jednak zdecydowaliśmy się na nawozy rozpuszczalne, teraz jest już pora na drugą ich dawkę.
No i kto jeszcze nie wyciął starych minimum 3-letnich gałęzi przekwitłych forsycji i migdałowców, ma ostatni dzwonek na to, aby je przyciąć na wysokość 20 cm od ziemi. Młode, odbijające od ziemi gałęzie, zapewnią piękne kwitnienie krzewów w przyszłym sezonie.